Początki fascynacji technologią – lata szkolne
Moja droga do branży IT nie zaczęła się od fascynacji programowaniem ani marzeń o pracy w korporacji. Właściwie na początku nawet nie wiedziałem, że taka ścieżka kariery istnieje. Wszystko zaczęło się w technikum elektronicznym, gdzie pierwszy raz zetknąłem się na poważnie ze światem technologii. Był rok 2000, a ja – nastolatek pełen pasji, ale też lenistwa – próbowałem odnaleźć się wśród lutownic, oscyloskopów i elementów elektronicznych.
Technikum to był okres, w którym odkryłem, że naprawa sprzętu elektronicznego daje mi prawdziwą satysfakcję. Uwielbiałem siedzieć po lekcjach, rozkręcać stare magnetowidy, telewizory i komputery. Zdarzało się, że siedziałem do nocy, próbując zrozumieć, dlaczego coś nie działa. To były pierwsze momenty, kiedy poczułem, że technologia może być czymś więcej niż tylko hobby.
Zainteresowanie elektroniką szybko przerodziło się w fascynację komputerami. Byłem jednym z tych, którzy mieli dostęp do internetu jeszcze przez modem telefoniczny. Godziny spędzałem na forach internetowych, ucząc się tworzenia prostych stron WWW. Wtedy HTML był dla mnie niczym język tajemniczego świata, który chciałem opanować do perfekcji. Pierwsze strony internetowe, jakie stworzyłem, były koszmarnie nieestetyczne, ale wtedy byłem z nich dumny jak nigdy.
Studenckie niepowodzenia – okres, który mnie ukształtował
Po maturze, idąc za ciosem, postanowiłem studiować elektronikę. Myślałem, że skoro technikum poszło mi tak dobrze, to studia będą jedynie formalnością. Nic bardziej mylnego. Brakowało mi cierpliwości do akademickiego podejścia, a imprezowy styl życia, jaki wtedy prowadziłem, szybko okazał się zgubny. Częściej widziano mnie na imprezach studenckich niż na zajęciach, a konsekwencje tego stylu życia były nieuniknione.
Studia, które miały być trampoliną do kariery, zamieniły się w serię porażek i rozczarowań. Wtedy nikt nie mówił o takich rzeczach jak trener kariery czy coach kariery – a szkoda, bo ktoś, kto pokazałby mi możliwości rozwoju i pomógłby obrać dobrą ścieżkę zawodową, mógłby całkowicie zmienić moje podejście. Dzisiaj wiem, że z odpowiednim wsparciem uniknąłbym wielu błędów.
Po dwóch latach porzuciłem studia, sfrustrowany i zagubiony. To był trudny czas – miałem poczucie straconego czasu i braku pomysłu na przyszłość. Ale właśnie wtedy, paradoksalnie, powróciłem do tego, co od zawsze mnie interesowało – technologii. Zamiast teoretycznych wykładów postawiłem na praktykę.
Powrót do korzeni – naprawy sprzętu komputerowego
Rok 2005 spędziłem, naprawiając komputery znajomym, rodzinie i pierwszym klientom z ogłoszeń. Po kilku miesiącach zauważyłem, że moja wiedza praktyczna przewyższała tę, którą zdobywałem na uczelni. Z łatwością radziłem sobie z problemami technicznymi, które dla wielu osób były czarną magią. W tym okresie zacząłem także eksperymentować z lutowaniem bardziej skomplikowanych elementów – naprawiałem płyty główne, karty graficzne i monitory LCD.
Powoli zacząłem zarabiać pierwsze pieniądze, które dawały mi poczucie, że być może jednak nie wszystko jest stracone. Pojawiły się pierwsze proste zlecenia na stworzenie stron WWW dla lokalnych firm. Pomyślałem, że może warto zrobić z tego biznes.
Na początku 2006 roku, po długich przemyśleniach, postanowiłem otworzyć swój własny serwis komputerowy. Nie wiedziałem jeszcze, że czeka mnie długa droga pełna nauki, stresu i walki o każdy miesiąc. Ale byłem pewny jednego – że technologia to jest coś, co naprawdę lubię robić.
Czego zabrakło na starcie?
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, widzę, jak bardzo brakowało mi wtedy mentora lub coacha kariery. Kogoś, kto podpowiedziałby, jak skutecznie pokierować swoimi umiejętnościami, wyznaczyłby jasny cel i pomógł ułożyć strategię działania. Dziś wiem, jak wielką różnicę robi profesjonalne wsparcie i jak bardzo zwiększa szanse na sukces.
Gdybym miał wtedy osobę, która pełniłaby rolę mojego trenera kariery, być może znacznie szybciej znalazłbym stabilność i satysfakcję zawodową. Ale każda historia ma swoje lekcje, a moje doświadczenia – zarówno porażki, jak i sukcesy – ukształtowały mnie zawodowo i osobowościowo.
Rok 2006 był więc początkiem mojej drogi przedsiębiorcy, ale także końcem pewnego etapu życia pełnego młodzieńczej niecierpliwości, błędów i poszukiwań. Dopiero z czasem nauczyłem się, że sukces w IT wymaga nie tylko wiedzy technicznej, ale także cierpliwości, strategii i jasno wyznaczonych celów.
